niedziela, 27 marca 2016

Prolog

             Ponurym spojrzeniem powoli przeczesywałam tłum. Od ponad godziny stałam na niewielkiej polanie i zastanawiałam się co zrobić z rękami. Nie wypadało nimi machać, gdy się obejmowałam czułam się jak mała dziewczynka, a kieszeni nie miałam. Przeklęta kiecka.

      Przygnębieni goście, mijając mnie, uśmiechali się ze współczuciem. Podejrzewam, że przynajmniej połowa nie była szczera, gdy składali kondolencje. Niewielu z obecnych lubiło mojego brata. Większość widziała w nim jedynie rozpieszczonego bachora. Czasami myślę, że to prawda, jednak później przypominam sobie te rzadkie chwile szczęścia. Wspólne podkradanie ciastek Mery, malowanie szopy u dziadka, jedzenie lodów na zakończenie roku szkolnego… Zawsze wybierał miętowe z posypkom czekoladową. Niezliczoną ilość razy próbował mnie do nich przekonać, ale pozostałam wierna tym waniliowym z wiórkami pomarańczy. Chyba do końca byłam nudniejsza od niego.

         Dziwnie myśleć o Sebastianie w czasie przeszłym. Do niedawna, gdy ktoś tak przy mnie mówił, tylko się uśmiechałam, w myślach śmiejąc się z banalności jego słów. Teraz wiem o czym mówił. Mimo, że nie widywałam Bastiana zbyt często, był częścią mnie. Częścią, którą straciłam na zawsze. Częścią, której już nigdy nie miałam odzyskać. Może powinnam szukać w jego śmierci strony pozytywnej. W końcu Sebastian żył tak, jak zawsze tego chciał. Pędząc przed siebie, z dala od rodziców. Rozumiem dlaczego wybrał taką drogę. Od zawsze byliśmy otoczeni przez ochroniarzy ojca, wychowywaliśmy wśród dorosłych rozmawiających o giełdzie i polityce. Chodziliśmy tylko do elitarnych szkół prywatnych, mieliśmy najlepsze samochody, a pracownice butików zawsze proponowały nam ,,coś do picia’’ i ciasteczka. Typowe bogate dzieci w najgorszym wydaniu. Sebastian miał tego dość, dlatego zamiast zacząć studia załatwione dzięki kontaktom ojca, postanowił iść własną ścieżką.  I mimo, że napotykał na niej wiele trudności, radził sobie przez ponad rok bez opieki rodziców. Ja w tym czasie nadal byłam idealną córeczką, dlatego rodzice go akceptowali. Nadal mieli jedno ‘właściwe’ dziecko. Jednak teraz Sebastian umarł, a ja nie mam już siły udawać szczęśliwej.

          Po raz ostatni spojrzałam na toczącą się przede mną scenę. Bastian nie chciałby żeby tak wyglądał jego pogrzeb. Tak samo jak nie życzyłby sobie, bym dłużej była nieszczęśliwa. Powiedział by, że mam zacząć żyć swoim życiem, że mam zacząć być sobą. A ja bym go posłuchała. Po raz pierwszy od kilku dni się na moich ustach pojawił się uśmiech.

Braciszku, obiecuję, że od teraz sama będę podejmowała decyzje.- z tą myślą weszłam do domu.